czwartek, 20 listopada 2014

Nagły atak spawacza

Idąc dziś do pracy i pokonując zaspy śniegu po pachi i liczne skrzyżowania równorzędne, o ruchu okrężnym oraz  z sygnalizacją świetlną typu S1, S2 i S3, naszła mnie życiowa refluksja rzecz jasna o życiu.
Czy ktoś z Was zastanawiał się kiedyś co zrobić, gdy potrąci Was samochód na jezdni? Z waszej winy, albo z winy kierującego, nie ważne. Ale co robić gdy nadarza nam się taka sytuacja?
I ja, przemierzając dziś pięciominutową  trasę, analizowałam sobie taką właśnie sytuację. I powiem Wam, że ni hu hu nie wiem jak powinnam się zachować.
Załóżmy, że idę sobie zadumana w mohierowym berecie, nucę piosękie Szazy- Baja Bongo Hej, aż tu nagle BOOM. I bach- leżę i kwiczę, albo tylko leżę. Potrącił mnie samochód. I problemem dla mnie nie byłoby samo potrącenie, a to, co zrobić dalej. Czy po po prostu wstać, otrzepać kolana, poprawić grzywę, zrobić dobrą minę do złej gry i iść dalej? Czy może udawać trupa? Żeby nie wyjść na debila wypadałoby zagrać ofiarę. Ale znowu z drugiej strony ileż tak można nie żyć? Przecież przyjdzie momęt, w którym będę musiała oznajmić, że to pomyłka i jednak żyję...
I teraz to, co mnie tak trapi- jak zachować się podczas takiej niezwykłej przygody. Tak, mówiąc niezwykłej użyłam tego słowa świadomie, gdyż nie często zdarza nam się znaleźć pod kołami samochodu, dlatego trzeba taką sytuację potraktować wyjątkowo i przygotować się do niej należycie. Do tego jeszcze dochodzi ukryta kamera, bo wiadomo teraz ta technika poszła tak do przodu, że w każdym aucie takowa się znajduje i z tym też trzeba się liczyć. Pomijam, że niezbędny tutaj jest make up i jakiś odświętny strój- bo wiadomo, jest szansa, że znajdziemy się w telewizorze to trzeba jakiś poziom reprezętować.
Ale w dalszym ciągu nie znam odpowiedzi co robić w takim przypadku. Dlatego proszę o jakieś rozsądne propozycje i podpowiedzi co według Was byłoby najlepszym wyjściem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz