piątek, 27 marca 2015

Pani domu ku#%a

Nosz cholera jasna! Gdzie popełniłam błąd ja pytam, gdzie? Nie dość, że ciasto z paczki, bo z paczki, to jeszcze tak zesrać całą akcję! A miało być tak łatwo i przyjemnie, a wyszło jedno wielkie łajno, które po pierwsze wygląda jak kupa, po drugie rozmemłało się jak kupa, a po trzecie smakuje jak kupa (nie, nigdy nie próbowałam).  Mogłabym zwalić winę na producenta, ale nie sądzę, że sprzedają taki shit, co zresztą już dawno byłoby nagłośnione, a nie jest. Wina leży ewidentnie po mojej stronie, bo mam dwie lewe ręce! Gdybym miała więcej kończyn górnych, zapewne każda z nich byłaby lewa, nie mam żadnych wątpliwości. Czego się nie dotknę to wali się jak dwa kudłate króliczki. Wszystko, dosłownie wszystko. Jestem beznadziejna? Nie, nie jestem, przecież jestem idealna, ideały nie mogą mieć wad, to nie jest wada, to zaleta. Tak, to zaleta, prawdziwe damy nie gotują same, prawdziwe krulewny mają od tego ludzi, a ja jak widać, nie jestem stworzona do bycia kurzem domowym. Dlatego nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. I tą oto płętą zakańczam ten wzwód.

Poniżej moje wczorajsze "udane" dzieło.
Co poszło nie tak?

Krem, wszędzie krem. A może producent zapomniał o jakimś składniku? A może to dlatego, że zwiększyłam samowolnie ilość mleka o pół szklanki, myśląc, że dzięki temu będzie więcej kremu...?


Ciasto, przykleiło mi się do talerza. Zerwałam co się dało. Jakimś cudem wyszło więcej rogów, bo z czterech zrobiło się pięć. I tu mamy proszę Państwa cud. Cud prawie nad Wisłą.

Ciasto wysmarowane polewą krówkową. Równie dobrze ktoś mógłby na to nasrać i nie byłoby różnicy.

Wpadłam na gienialny pomysł, aby wytrzeć talerz od spodu, nie pomyślałam tylko, że podnosząc talerz i przechylając go, ciasto straci równowagę i wyłoży się na blat. Ale nic straconego, pozbierałam co się dało, łącznie z kremem i wło la! 
Tak powinno wyglądać to ciasto. Widzicie jakąś różnicę? Bo ja nie... (zdjęcie zapożyczone z blogu "przepisy kulinarne").


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz