Niedziela...niedziela to dzień, który święcić trzeba i któż może lepiej celebrować ten dzień, jak nie my- kobiety?
Niedzielę każdy zaczyna bądź kończy podobnie- kościołem, a co za tym idzie- odświętny strój obowiązkowy, bo gdzież lepiej można by było zaprezentować swoje wdzięki, jak nie na mszy, gdzie zebrało się pół osiedla i zazdrosne koleżanki z klatki obok. Nie ma drugiego takiego miejsca, żeby tyle osób przyszło na pokaz nowej, niedzielnej kolekcji. Dlatego korzystając z okazji, każda z nas, dokładnie, krok po kroku, centymetr po centymetrze, step by step, fifti fifti, ze skupieniem całej uwagi, dobiera sobie idealny, według gustu dobierającej rzecz jasna, strój. Od stóp, aż do głów, po koniuszki palców. I niech pierwsza rzuci kamieniem ta, która tak nie robi. Nie rzuci, bo taka nie istnieje. Mało tego, nie dość, że potrafimy się wystroić lepiej od tego przysłowiowego stróża w Boże Ciało (tak w ogóle to w co on był ubrany, skoro tyle się o nim mówi?), to jeszcze potrafimy obcenić wszystkie kobiety stojące w zasięgu naszego wzroku. Zasada jest taka: jeśli kobieta ma strój ładniejszy od naszego, mówimy, że wygląda paskudnie, a jeśli ma brzydszy od naszego, również mówimy, że wygląda paskudnie, reasumując- czego by na sobie nie miały i tak nie dorastają nam do pięt.
My zaś przygotowałyśmy dla Was zestaw jesienny na niedzielę prosto z wybiegów, świeżutki jak poranne bułeczki, jeszcze pachnący chińszczyzną. Marek nie podajemy celowo, gdyż jeszcze żaden sponsor nie zaoferował nam współpracy, a dorabiać ich za darmo nie mamy zamiaru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz