sobota, 4 października 2014

Mój mąż mnie nie zdradza



Nie wiem już co robić, ostatnio zapytałam go w prost czy to prawda, że mnie nie zdradza i bydlak w żywe oczy raczył skłamać, że zdradza. Nie wierze w żadne jego słowo, dlatego postanowiłam przeprowadzić śledztwo.
Będę opisywać każdy jego podejrzany krok, zacznę od poprzedniego tygodnia, bo to właśnie wtedy się zaczęło...

Piątek tydzień temu- miał wrócić z delegacji na 18, a wrócił na 16!! Gdy zapytałam dlaczego tak wcześnie, stwierdził, że urwali się wcześniej z pracy i korków nie było... dziwne (w piątek kiedy wszyscy wracają do domu???)
SObota- jak co tydzień ja szykowałam się do pracy on siedział przed komputerem, czytał jakieś głupoty. Przed 10 odwiózł mnie do pracy, a potem poszedł na zakupy. Kupił zepsute mięso na obiad do tego surówkę. Gdy wróciłam do domu obiad stał na stole, wysprzątane, wypachnione, wycackane, wysrakane, wszystko na wy.
Niedziela- obudziłam się pierwsza, żeby go poobserwować, zajrzałam w telefon po cichu, żeby nie usłyszał (bo przecież nie można grzebać w męża telefonie, on musi mieć swoje sekrety). Nie znalazłam nic, wszystko usunięte, numery pokasowane, pusto, tylko mój numer zapisany, reszta zero, nul, afternun, armagiedon.- podejrzana sprawa, kolejny dowód na to, że mnie nie zdradza!!!

Niedziela- ciąk dalszy- obudził się, wstał zrobił mi kawę, śniadanie, ja przed komputerem na kafeterii, prowadzę regularne romanse, z każdym po kolei, nie oszczędzam pikantnych słów, rozpalam płeć męską, wszyscy za mną szaleją, wysyłam do facetów swoje zdjęcia, nagie zdjęcia, on przychodzi, zagląda w monitor, pyta co?, ja na to- dżijaj dżo. On odchodzi idzie kontynułować swojo powinność.Ja za nim, za ściano szmych- przemkłam jak antylopa na pustyni, kolejny skok za drzwi, obserwuje, a ten znowu nic, siedzi wpatrzony w moje zdjęcie i się uśmiecha. Se myślę- oho! coś już kombinuje!
Nie przestaję go śledzić, poruszył się, przełożył nogę na drugą nogę, z prawej na lewą dokładnie. Nuci sobie piosenkę pt: Heniu (imię zmienione celowo) tyś najpiękniejsza z całej wsi (henia to, że niby ja). Moje podejrzenia wzrastają, są wielkości dużego palca u stopy, zaczynam nabierać pewności, prawie już nie mam żadnych wątpliwości. Ale nic, przecież nie złapałam go za rękę, więc nie mogę oceniać pana po kiełbasie!
Wieczór, czas na traning, dalej go obserwuję. SPakował się, wizął koszulkę i dresy i jakieś trampki, do tego butelkę wody. Wyszedł- pojechał. Miał wrócić na 20 i co???

na zegarku 19:30, se myślę- jak nic wróci na 20. I tym razem się nie myliłam, punktualnie, co do sekundy i nanosekundy i milisekundy i metrosekundy i heterosekundy. Ogólnie to wyprzedził czas. Wkurzyłam się, wzięłam za telefon, dzwoniłam, nie odbierał. Dzwonię drugi raz, ale już zdążył wejść do domu. Nie zdążyłam nawet zapytać dlaczego, dlaczego mi to robi? Z resztą musiałam być silna i dusić wszystko w sobie, bo przecież nie mam dowodów, nie mogę go tak pochopnie oceniać!
nie dałam się, sprawdziłam jego rzeczy czy upocone po treningu i tutej znowu się nie myliłam. Wszystko mokre, aż ciekło po podłodze. O nie!!! Ja Ci dam Ty dzi**arzu, trening? Trening? Tak, był na treningu, potargało mną ze złości, zacisnęłam zęby a między nimi pięść, ugryzłam się potwornie, aż mi ślad został, teraz noszę rękę w bandażu. Pytał co mi się stało, ale przecież nie mogę mu powiedzieć, że to przez to, że mnie nie zdradza!
Umył się, zeżar i poszet spać, a ja znowu po cichutku na paluszkach do telefoniku, telefonik do łazieneczki, a w łazieneczce rewizja, od góry do dołu, pod baterio, między literami, cały przejrzałam i nic. Z wielką trudnością powstrzymywałam się od krzyku, lekko tylko zapiszczałam. Nawet bym rzekła, że se jękłam, a ten czujniak to usłyszał. Przyszedł do łazienki sprawdzić co się stało! I wpadłam jak papier do śmietnika, zobaczył mnie z telefonem!! Schowałam się za kosz od brudnej bielizny, wystawała mi stopa. Zapytał się cichym zaspanym głosem co robię. Chciałam odpowiedzieć, ale powstrzymała mnie chrypka nieśmiałości. Odchrumkałam i spróbowałam jeszcze raz.Nic- odrzekłam- chciałam tylko przejrzeć Twój telefon, bo mam małe podejrzenia. OK- odpowiedział ten Kutafon (za przeproszeniem) i odszedł chwiejnym krokiem.
Położył się spać, a ja za nim. Nie mogłam zasnąć, całą noc myślałam jak tu udupić tą fujarę i nic nie wymyśliłam.

Wszystkie dziewczyny, które znalazły się w podobnej sytuacji łączmy się. W grupie zawsze raźniej i może wspólnie znajdziemy deskę ratunkową. 
W komentarzach liczę na wsparcie oraz na wasze historie.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz